W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







Uwaga! One-shot zawiera część +18, która będzie zaznaczona w ten sposób  [[[  ]]]

Severus Snape i Ginny Weasley / Jamie

Nadeszły mroczne czasy. Nikt już nie jest bezpieczny. Harry, Ron i Hermiona odeszli ze szkoły żeby wypełnić zadanie zostawione im przez Dumbledorea. Zresztą Hogwart też nie jest już taki jak kiedyś. Śmierciożercy zajęli cały zamek. Boję się pomyśleć, czego będą nas nauczać. Ministerstwo jest inwigilowane a mój ojciec w każdej chwili może być posądzony. Gdybym tylko mogła odeszłabym z tego świata i już nie wracała. Ostatnie miesiące były dla nas prawdziwą gehenną. Voldemort osiągnął to, na co tak długo czekał, ale chce pozostawić ludzi w tej wyczerpującej niepewności. Żeby bali się gdziekolwiek są. O siebie się nie boję. Chciałabym tylko żeby nic nie stało się moim najbliższym. Cały czas po korytarzach chodzą Śmierciożercy i pilnują żebyśmy nie rozmawiali. Nie jestem pewna czy możemy jeść albo pić. Zresztą, chyba nikt nie ma na to ochoty. Wszyscy są pogrążeni w myślach. Trochę żal mi pierwszorocznych. Nie dowiedzą się, jaki Hogwart był wspaniały przed JEGO powrotem. Ekspres Londyn-Hogwart nareszcie zatrzymał się na peronie, ale po raz pierwszy nikt nie spieszył się do wyjścia.
- Ruszać się! – krzyczeli na nas. Strasznie mnie to denerwowało, nienawidzę kiedy ktoś mi rozkazuje. Obiecałam sobie, że niezależnie od tego, co miałoby się ze mną stać pomogę pozbyć się tych szumowin z Hogwartu.
Zaprowadzili nas do Wielkiej Sali i ustawili zgodnie z przydziałami. Pierwszoroczni musieli zostać losowo przydzieleni. Ciągle panowała niczym niezmącona cisza. A zrobiło się jeszcze ciszej, gdy wszedł nasz nowy dyrektor. Zdawało mi się, że wszyscy wstrzymali oddech. Od Severusa Snape’a zależało teraz moje życie. Miałam ochotę parsknąć z tego powodu śmiechem. W pewnej chwili spojrzał mi prosto w oczy. Coś w nich dostrzegłam, tylko co? A może mi się zdawało?
- Przypuszczam, że znacie swoje położenie. – Zaczął swoim głębokim, męskim głosem. – Liczę, że nikomu nie przyjdzie do głowy żaden głupi pomysł a tym bardziej jego realizacja. Mam nadzieję, że to jasne. A jeśli nie, - przechadzał się powoli między grupami wystraszonych i bladych uczniów – to radzę od razu wysyłać listy pożegnalne do rodzin. – Jakaś mała blondynka zaczęła płakać, ale szybko została uciszona przez jednego ze Śmierciożerców. Snape przyglądał się uważnie każdej twarzy aż zatrzymał się przy mnie. Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ewentualnie użyć różdżki. Nic nie mówił tylko uśmiechał się perfidnie.
- Radziłbym ci uważać z tymi emocjami, Weasley. – powiedział prawie bezgłośnie i wrócił na środek Wielkiej Sali.
- To wszystko. Plany zajęć dostaniecie od opiekunów waszych domów. Ach, jeszcze jedno. Jeżeli kogoś zobaczę w nocy na korytarzu, będzie miał ogromny problem. – rzucił tak, aby wszyscy usłyszeli, ale wymownie popatrzył tylko na uczniów Gryffinfdoru i wyszedł.

~*~

Co za bezczelny, podstępny, czytający w myślach potwór. O nie, nie, nie. Jeśli jemu się wydaje, że bez Harry’ego nic nie zrobimy to się myli. Muszę znaleźć ten fałszywy galeon i rozesłać wiadomości.
Następnego dnia szłam sama na śniadanie i w wejściu złapałam spojrzenie Luny. Nie mogłyśmy tu normalnie porozmawiać, ale już wiedziałyśmy, gdzie spotka się Gwardia Dumbledorea.
Z każdym dniem było gorzej. Śmierciożercy stosowali coraz okrutniejsze kary. Sama dostałam kilka razy cruciatusem za pyskowanie i niewykonywanie poleceń tych sługusów Czarnego Pana. Niech ich szlag. Chociaż Neville wygląda jeszcze gorzej ode mnie. Dzisiaj mamy spotkać się w Pokoju Życzeń. Już na nich czekam, ale boje się, że zostaną złapani.
Po kilkunastu minutach przyszli Neville i Luna. W końcu mogłam omówić z nimi mój plan.
- Dobrze, że jesteście – zaczęłam – mam pomysł, ale to będzie bardzo trudne. – dodałam z niebezpiecznym błyskiem w oku. Cała ta gra już dawno mnie pochłonęła. Gra o życie.
- Mów. – odpowiedzieli mi równocześnie i uważnie słuchali. Gdy skończyłam opowiadać patrzyli na mnie zdziwieni.
- Miecz Godryka Gryffindora? W gabinecie Dumbledrea? – pierwsza, zimną krew odzyskała Luna. – Możemy za to zginąć.
- Luna, bez tego też możemy, a im dłużej czekamy tym On staje się silniejszy. – powiedziałam z naciskiem. – Sama nie dam sobie rady.
- Masz rację. Kiedy? – spytała blondynka a Neville kiwnął głową na znak zgody.
- Dzisiaj w nocy. – szepnęłam, bo coś usłyszałam – Musimy stąd uciekać.
Wstaliśmy i popędziliśmy do ogromnych drzwi. Rzuciłam jeszcze przez ramię, że spotykamy się o północy i każde poszło w swoją stronę. To musiało się udać.

~*~

Szłam ciemnym, zimnym korytarzem. Miałam gdzieś czy mnie złapią i zabiją czy zabiją dopiero po tym jak ukradnę ten miecz. Może powinnam wcześniej pomyśleć o rodzinie i przyjaciołach, ale nie potrafiłam. Nikt inny nie palił się do obalenia tej chorej władzy tak bardzo jak ja. I osiągnę to. W końcu dotarłam w umówione miejsce. Chwilę później przyszedł Neville a za nim Luna. Kiwnęłam im głową i ruszyliśmy bezszelestnie do gabinetu.
- Infinita Potestate. – szepnęłam a wielka Chimera zaczęła odkrywać przejście. Przyjaciele spojrzeli na mnie z podziwem.
- Bezgraniczna władza? – szepnęła Krukonka. – Skąd wiedziałaś?
- Jeden ze Śmierciożerców jest zbyt tępy żeby zobaczyć przy przeszukiwaniu małej dziewczynki uszu dalekiego zasięgu. – rzuciłam z dumnym uśmiechem cisnącym mi się na usta. – Chodźmy.
Weszliśmy do gabinetu po kamiennych schodach i przekroczyliśmy próg. Mimo tego, że w pomieszczeniu panował półmrok już wiedziałam, że nic się tu nie zmieniło. Masa dziwnych, tykających przyrządów, tak jak je zapamiętałam. Za biurkiem dostrzegłam mieniącą się w księżycowym blasku rękojeść miecza Godryka Gryffindora. Rubiny błyszczały nienaturalnie mocno przyciągając mnie do siebie. Już podeszłam i wyciągnęłam rękę żeby zdjąć miecz, gdy ktoś mnie mocno chwycił. Od razu spojrzałam w twarz nowego dyrektora i szarpałam się rozpaczliwie chcąc dać przyjaciołom szansę na ucieczkę. Niestety. Złapało ich dwóch pieprzonych Śmierciożerów.
- Avery, Nott, zabierzcie ich do lochów i wyjaśnijcie, dlaczego nie powinni włamywać się do mojego gabinetu.- rozkazał. - A tobą Weasley, zajmę się sam. – dodał ironicznie i przycisnął mnie do ściany.
- Po co chciałaś ukraść ten miecz? – spytał trzymając mnie mocno za nadgarstki.
- Nie pana interes. – warknęłam. Byłam na siebie wściekła, że tak łatwo dałam się złapać.
Czyżby? – znów uśmiechnął się ironicznie i włożył mi jedną rękę pod bluzkę. Zaczęłam rzucać się jeszcze bardziej, ale nic mi to nie pomogło. – W takim razie porozmawiamy inaczej. – dodał i przyssał się do mojej szyi.
Wolną ręką odepchnęłam go od siebie, choć nie dało mi to dużej przewagi. Jednym wprawnym ruchem zdarł ze mnie bluzkę i już zaczął rozpinać mi spodnie. Sięgnęłam do kieszeni w poszukiwaniu różdżki, ale ze strachem odkryłam, że jej tam nie ma.
- Tego szukasz? – spytał wyraźnie ciesząc się widokiem bezradnej i bezbronnej uczennicy, którą w tej chwili byłam. Kurwa.
- Oddaj mi to. – prawie krzyknęłam a on zrobił niewinną minę.
- Już jesteśmy na ty? Ładnie. – trzymając moją bluzkę i różdżkę usiadł wygodnie przy biurku i uważnie mnie obserwował. Znów miałam ochotę się roześmiać. Nawet nie umiałam w tej chwili znaleźć słów na tą bezczelność. A on? Jak gdyby nigdy nic wziął kawałek pergaminu, pióro i coś napisał. Zaraz jednak znów do mnie podszedł. – Możemy kontynuować. – mruknął i złapał mnie za nadgarstki. 






[[[ - Puszczaj! – denerwowała mnie moja bezradność wobec tego mężczyzny. Chwilę później miałam na sobie tylko czarne, koronowe majtki. Byłam przyciśnięta do zimnych kamieni a on robił, na co tylko miał ochotę. Skrępował mi ręce nad głową, używając jednej swojej a drugą ściskał mi pośladki by chwilę później zacząć jeździć palcami po mojej bieliźnie. Zaczęłam ciężej oddychać, ale on nawet nie pomyślał o przerywaniu. Robiłam się coraz bardziej mokra, nawet nie zauważyłam, kiedy oderwał ode mnie jedną rękę i rozpiął swoją szatę. Nigdy bym nie przypuszczała jak dobrze ten cholerny nietoperz może dobrze wyglądać bez ubrania. W pewnym momencie mocno mnie do siebie przycisnął. Czułam jego wielkiego penisa. Podniósł mnie i przeniósł na biurko. Znów zaczęłam się wyrywać, bo dobrze wiedziałam, co chce zrobić. W jednej chwili zdarł ze mnie resztę bielizny, przyssał się do mojego sutka i włożył we mnie dwa palce. Mimowolnie krzyknęłam a on znów się uśmiechnął. Nie wiem jak długo mnie tak torturował. Czułam jak po moich udach spływa pożądanie. W końcu bez żadnego ostrzeżenia wszedł we mnie. Znów krzyknęłam. Gdy przesuwał się we mnie czułam jak tracę siły i wolę walki, nie mogłam logicznie myśleć, kiedy on się tak ze mną obchodził. Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Zacisnęłam się wokół niego tak mocno, że sam doszedł. Spojrzałam ostatni raz w jego ciemne oczy i odpłynęłam.]]]

  Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku. Czy to był sen? Odkryłam się. Miałam na sobie tylko bieliznę. Złapałam się za głowę i znów opadłam na poduszki. Po moich policzkach spływały wielkie, gorące łzy. Co ja zrobiłam? Co on zrobił? Neville i Luna! Niewiele myśląc ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy i biegałam po zamku jak oparzona. Zobaczyłam ich na końcu korytarza i jeszcze bardziej przyspieszyłam. Już z daleka widziałam siniaki na ich rękach, twarzach, szyjach. Boże, to moja wina. Wpadliśmy sobie w ramiona. Ja chciałam wiedzieć, co działo się z nimi a oni, co działo się ze mną.
- Nawet nie użyli cruciatusa. Spokojnie Ginny, jesteś cała blada. – powiedziała spokojnie Luna i uśmiechnęła się smutno. – Nie udało nam się z tym mieczem, ale jestem pewna, że już niedługo wydarzy się coś, co zmieni całą to sytuację.

~*~

Istotnie. Kilkanaście dni później pojawił się Harry. Potem wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie pamiętam gdzie byłam, kiedy zaczęła się wojna. Zginęło wielu ludzi. Zbyt wielu. Zginął też pewien mężczyzna. I mój brat.
Miesiąc później staraliśmy się wrócić do normalności. Wybraniec nic nie mówił, mam wrażenie, że sam chciał sobie to wszystko poukładać. Któregoś dnia zawołała mnie mama.
- Ginny, pozwól do nie! – przyszłam do kuchni i zobaczyłam, że moja rodzicielka trzyma w rękach spodnie, które kiedyś były moimi ulubionymi. Ale już nie są i chyba nikt poza mną nie dowie się, czemu.
- Znalazłam to w tylnej kieszeni twoich spodni, spójrz. – podała mi kawałek pergaminu, na którym było napisane tylko jedno słowo.

Przepraszam.

Tego samego dnia Harry postanowił nam wszystkim opowiedzieć jak naprawdę zginął Severus Snape i kim naprawdę był. Nie miałam pojęcia, że moje życie aż tak bardzo od niego zależało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka