W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014





George Weasley i Hermiona Granger /Jamie/

- Fred, George! Ile razy wam mówiłam żebyście nie eksperymentowali ze swoimi gadżetami w domu?! – krzyczała Molly Weasley, kiedy z pokoju dwóch rudych bliźniaków dało się słyszeć głośne wybuchy. Niepokoju dodawał kolorowy dym unoszący się w całym domu i sączący przez otwarte okna.
Był ciepły, sierpniowy dzień. Harry i Hermiona już przyjechali do Weasleyów żeby kilka dni później dostać się razem na peron 9 3/4 . Krzyki pulchnej kobiety rozniosły się echem po całej okolicy, budząc wszystkich domowników. Jednak byli do tego przyzwyczajeni, więc z braku lepszej opcji, wstali, ubrali się i zeszli na dół na już przygotowane śniadanie. Rona z nimi nie było. Musiał wyjechać na kilka dni do swojej starej ciotki, aby pomóc jej w wielkim odgnamianiu ogrodu. Pospiesznie zasiedli do stołu i w ciszy spożywali swoje posiłki dopóki nie usłyszeli charakterystycznego trzasku. Chwilę później w kuchni zmaterializowali się bliźniacy. Ich matka podskoczyła i pospiesznie się odwróciła. Twarz kobiety była teraz koloru jej rudych włosów.
- Dosyć tego! To, że możecie używać magii poza szkołą nie znaczy, że macie machać różdżkami na prawo i lewo! Siadajcie do stołu i jedzcie. – Ostatnie zdanie dopowiedziała już spokojniej, bo dało się dostrzec, że zaczyna brakować jej sił na wychowanie dzieci. Samo zamartwianie się o wszystkich bliskich było dla Molly gehenną.
Kiedy chłopcy zasiedli do stołu, od razu zrobiło się głośniej i weselej.
George zawsze potrafi rozbawić. Pomyślała Hermiona siedząca naprzeciwko niego. Po tylu latach znajomości bez problemu rozpoznawała, który jest który. Fred był miły, ale myślał tylko i wyłącznie o zabawie, Quidditchu i szybkim zakończeniu szkoły. A George? Był inteligentny, zabawny i pociągający. Rysy jego twarzy były ostrzejsze niż u brata, choć nieznacznie. I te czekoladowe oczy, tak bardzo podobne do jej własnych. Był jedyną osobą, u której dostrzegała te tańczące iskierki. W pewnym momencie chłopak podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się zaczepnie. Jakby od początku wiedział, że Hermiona go obserwuje.
- Jestem aż taki przystojny? – spytał żartobliwie a dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Daj spokój, George. Wszyscy wiedzą, że to ja jestem tym przystojniejszym bliźniakiem. – odpowiedział Fred zanim Hermiona zdążyła palnąć jakąś głupotę. Nie zawsze myślała tak o George’u. To zaczęło się, kiedy związała się z Ronem. Drażniła ją zaborczość i zazdrość rudzielca. Nie mogła nawet rozmawiać z kolegami z Ravencalwu w bibliotece, bo chłopak myślał, że go zdradza. Ale co miała zrobić? Zerwać z Ronem i pobiec do jego starszego brata? Rozważania przerwał jej głos pani Weasley.
- Kochani, taki piękny dzień a wy jeszcze tu jesteście? W schowku są miotły, pograjcie w Quidditcha na polanie.- powiedziała a grupa nastolatków ochoczo się poderwała i pobiegła po sprzęt. W tyle usłyszeli jeszcze - Tylko nie za wysoko, Fred! Znów zobaczy cię sprzedawca z pobliskiej wsi i ojciec będzie musiał modyfikować mu pamięć.
~*~
Podzielili się na dwie drużyny : Ginny, Harry i Hermiona, Fred oraz George. Nie było tajemnicą, że najsłabszym graczem była Hermiona. Mimo wszystko bawili się wspaniale. Wiatr wiał im we włosy, słońce parzyło plecy, ptaki śpiewały, a oni pokazywali najróżniejsze akrobacje na miotłach, tracąc kompletnie poczucie czasu. Po kilku godzinach przestali nawet liczyć punkty, a gdy złoty znicz uciekł im do lasu, postanowili zakończyć grę .Na dole zauważyli Rona, który przyglądał się ich wyczynom. Kiedy Hermiona zamierzała wylądować żeby się z nim przywitać usłyszała tylko czyjś przytłumiony głos.
- Uważaj ! – coś mocno uderzyło dziewczynę w tył głowy. Poczuła tylko, że puszcza trzonek miotły i dryfuje w powietrzu. Chwilę później poczuła zapach trawy i całkiem osunęła się w ciemność.
~*~
- Myślicie, że nic jej nie będzie? – Hermiona powoli zaczęła otwierać oczy. Uderzyły ją pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. Nim zdążyła pomyśleć na szyję rzuciła jej się rudowłosa dziewczyna, którą Gryfonka delikatnie od siebie odsunęła i spojrzała w jej załzawione oczy.
- Przepraszam, ale kim ty jesteś? – spytała a Ginny otworzyła usta w niemym krzyku. To samo zrobiła reszta obecnych. – Kim ja jestem? I gdzie jestem?
- O Boże.. – szepnęła pani Weasley i razem z mężem ruszyła do kuchni żeby spróbować znaleźć sposób na przywrócenie pamięci Gryfonki.
- Miona, naprawdę nas nie pamiętasz? – spytał Ron i chciał ją objąć, ale ta szybko się odsunęła kiwając energicznie głową. W pewnym momencie spojrzała na wyraźnie skonsternowanych bliźniaków. Jeden z nich uważnie się jej przyglądał.
- Jak masz na imię?
- George.
- George. – powtórzyła dziewczyna i mocno się zamyśliła. – Pokażesz mi tą okolicę?
Wszyscy spojrzeli po sobie z nieukrywanym zdziwieniem, ale nic nie powiedzieli. Nie chcieli żeby Hermiona poczuła się osaczona albo żeby się wystraszyła i jeszcze uciekła.
- Hm, jasne. A możesz już chodzić? – spytał troskliwie i podał jej rękę. Wstała bez większych trudności, ale nie puściła dłoni chłopaka. Ron patrzył na to wszystko z nieukrywaną zazdrością.
- Nie zapominaj, że to moja dziewczyna. – mruknął a Gryfonka się odwróciła.
- Słucham?
- Jesteśmy razem, Miona. Tego też nie pamiętasz?
- Nie. I wybacz, ale nie chcę żebyś traktował mnie jak swoją własność. – warknęła marszcząc brwi i pociągnęła za sobą George’a.
Chłopak pokazał jej wszystkie pokoje w domu, ogród a do tego zdążyli obejrzeć zachód słońca na jednym z wyższych wzgórz, niedaleko Nory.
- Naprawdę jestem jego dziewczyną? – spytała a rudzielec odwrócił głowę w jej stronę. Od razu wiedział, o co chodziło. Patrzył na jej nieskazitelną twarz, piękne puszyste włosy, pełne malinowe usta, błagające o pocałunek a gdy ona przeniosła na niego swój wzrok, trochę go zatkało. Starał się nie myśleć o swojej sympatii do tej dziewczyny, bo przecież była z jego bratem, prawda?
Idealna. Pomyślał i szybko się otrząsnął. Choć nie bez trudności.
- No tak, od jakiegoś czasu jesteście razem.
- Hmm. – zapanowała chwila ciszy. Jednak nie tej niezręcznej. Tej najwdzięczniejszej i najpiękniejszej zarezerwowanej tylko dla ludzi, którzy wiedzą o sobie wszystko. – A co mi się stało?
George westchnął i opowiedział Hermionie jak grali w Quidditcha i że kiedy chciała wylądować uderzył ją tłuczek.
- Spałaś przez dwa dni. Baliśmy się, że się nie obudzisz. – powiedział prawie niedosłyszalnie i ukrył twarz w dłoniach.
- Mam wrażenie, że znam cię od zawsze, George. – szepnęła mu do ucha i położyła głowę na jego ramieniu. Poczuł jak przyjemny dreszcz wstrząsa jego kręgosłupem. Nie był w stanie dłużej się powstrzymywać. Musiał wyrzucić z siebie wszystkie emocje.
- A ja od zawsze cię kocham, Hermiono. – powiedział i nie zważając na zdziwienie w oczach dziewczyny ujął jej twarz z dłonie i namiętnie pocałował. A ona? Jak w amoku oddawała wszystkie pocałunki. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła rozpinać mu koszulę.
~*~
Obudzili się o świcie, gdy blade promienie ogrzewały ich młode ciała. Spojrzeli sobie w oczy i uśmiechnęli. Nie przeszkadzało im to, że ich ubiory są niekompletne. Ważne było to, że w końcu mogli być razem.
- George. – szepnęła dziewczyna i opuściła wzrok. – Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham. – powiedział spokojnie, podpierając głowę na dłoni i gładząc jej policzek.
- Ja nigdy nie straciłam pamięci…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka