W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







George Weasley i Fred Wesley / Jamie

„Człowieczy los nie jest bajką ani snem.
Człowieczy los jest zwyczajnym szarym dniem.”
Anna German

Urodziliśmy się 1 kwietnia 1978 roku. Zginęliśmy 2 maja 1998 roku podczas drugiej Bitwy o Hogwart.
Wszystko dobrze pamiętam. Każdy nasz żart, każdą wspólną chwilę. Fred nie żyje. Nie wierzę w to. Dobrze wiem, że straciłem część siebie. Nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Wrócić do naszego sklepu? Gdy zamykam oczy wszystko widzę i słyszę. Wspomnienia atakują mnie ze zdwojoną siłą.

- Do nas, do nas!
- Po omdjeki grylażowe!
- I krwotoczki!
- Wymiotki pomarańczowe! Doskonałe do szkoły.

Tak, pracowaliśmy nad tym sklepem od lat. W końcu nam się udało. Właściwie wszystkie te słodycze, zabawki i inne gadżety, które sprzedawaliśmy, wymyślaliśmy i tworzyliśmy sami. Nie zapominam o Harry’m. Gdyby nie on, nie mielibyśmy pieniędzy na otwarcie tego lokalu. Wciąż uśmiecham się na to wspomnienie. Tak bardzo chciałem prowadzić ten biznes z Fredem jeszcze przez długie lata.

Nie mogę też zapomnieć próby dostania się na Turniej Trójmagiczny. Ach, eliksir postarzający. Prawie nam się udało. Albo, kiedy rzuciliśmy szkołę. To było dopiero coś! Prawda Freddie? Przygotowywaliśmy się do tego ze dwa tygodnie, ale udało się! Nawet Irytek mógł nam pozazdrościć. Wybuchy, fajerwerki i twarz Umbrige. Oddałbym wszystko żeby to wróciło.

Pamiętam też naszą ostatnią wymianę zdań. Obserwowaliśmy jak dookoła Hogwartu tworzyła się ogromna tarcza. Spytałem go czy wszystko w porządku. Powiedział, że tak i spytał mnie o to samo. Dlaczego nie powiedziałem mu wtedy jak wiele dla mnie znaczy? Dlaczego pozwoliłem mu walczyć i dlaczego pozwoliłem by zginął? Za każdym razem, gdy o tym myślę mam ochotę powyrywać sobie wszystkie włosy z głowy.

W końcu go zobaczyłem. Nie ruszał się, nie uśmiechał. Leżał na zimnej podłodze z innymi poległymi. Nie wyglądał jak mój brat. Wyglądał jak figura woskowa mojego brata. Nie było stanu otępienia po śmierci najbliższego. Od razu pojawił się ten nieopisany smutek. Ciemne chmury wiszące nad głową. Płacz. Żal do innych żyjących.

Pogrzeb, czas ostatniego pożegnania z Freddiem była dla mnie czymś nie do opisania. Chciałem wejść do tego grobu razem z nim. Niewiele pamiętam. Ludzie próbowali mnie pocieszać, ale nic z tego. Czasami nawet żartowaliśmy, że zginiemy wspólnie przy tworzeniu któregoś naszych wynalazków.

Wszystkie te myśli przychodzą tak nagle… Nieważne gdzie jestem. Ministerstwo, sklep, mój pokój – wszędzie widzę mojego brata a łzy same cisną mi się do oczu. Bez niego jestem nikim.

A teraz stoję nad grobem. Czyim grobem? Grobem mojego brata? Co noc widzę jego bezwładne, zimne ciało. Ból rozrywa mi żołądek i serce. Siadam na zielonej trawie i dotykam kamienia, na którym wyryte są imię i nazwisko Freda. A ja? A ja dalej w to nie wierzę. Nie chcę w to wierzyć. Wszyscy sobie jakoś z tym radzą. Oczywiście, że mógłbym się zabić, ale nie wiem, co będzie po śmierci. Nie wiem czy spotkam się tam z Fredem. A jeśli nie? Obiecałem mu, że nieważne, co się stanie, nasz sklep będzie najlepszy i najbardziej znany w tym stuleciu. Nie zawiodę go. Tak mocno wierzyliśmy, że razem wygramy wojnę. I wygraliśmy. Znów popatrzyłem na nagrobek.
- Żenię się z Angeliną, Freddie – szepnąłem łamiącym się głosem, ale za to z lekkim uśmiechem. Dobrze wiedziałem, że on mnie słyszy i cieszy się z tego tak jak ja.

Przychodziłem codziennie i dalej nie mogłem sobie z tym poradzić. Ze śmiercią byłem już na ty. Miały godziny, dni, miesiące, lata a ja ciągle pamiętałem i cierpiałem tak samo. Nagrobek Freda pokrywał się zielonym mchem, gdy przyszedłem przekazać mu wspaniałą wiadomość.
- Stary, będziesz wujkiem – szepnąłem wesoło – To będzie chłopiec. Damy mu na imię Fred.
Śmiech, który niósł ze sobą wiatr był prawie namacalny. Wiedziałem, że mój braciszek się ucieszy. Czułem jak jego dłoń zaciska się na moim ramieniu. Mówcie, że zwariowałem, nie obchodzi mnie to. On tu jest, tylko go nie widać. I cieszy się razem ze mną! To on trzyma mnie przy życiu i jemu zawdzięczam to kim teraz jestem. Codziennie stara mi się podrzucić jakiś pomysł na nowy sprzęt do naszego sklepu.

Czasem jednak nadchodzi chwila zwątpienia. Ponieważ codziennie widząc w lustrze siebie, widzę także jego, słysząc swój głos, słyszę głos mojego brata i codziennie zadaję sobie pytanie, dlaczego on nie mógł ze mną zostać tutaj? Obserwuje z góry jak co roku ubieram choinkę, jak sam otwieram prezent od mamy. W tym roku dostaliśmy po czapce, ale to nie to samo. Nie mam się już z kim zamienić. Tyle chciałem jeszcze z tobą przeżyć, braciszku.

Dzień za dniem mija. To tylko pozór, że jesteśmy bliżej przyszłości.

Urodził mi się zdrowy syn. Od razu ze szpitala pobiegłem powiedzieć o tym Fredowi. Biegłem, biegłem aż nagle się zatrzymałem. Ktoś stał nad jego grobem. Ktoś tak bardzo podobny do mnie. Czy to możliwe? Podszedłem parę kroków. Byłem tak blisko a jednocześnie tak daleko. Ale wszędzie bym go poznał. To Fred, mój brat. Łzy same napłynęły mi do oczu, nie mogłem się ruszyć. Tak bardzo chciałem go przytulić, powiedzieć mu jak bardzo go kocham i cieszę się, że żyje. W pewnym momencie odwrócił się do mnie z tym swoim figlarnym uśmiechem. Zamarłem. On naprawdę żyje! Gdy odzyskałem władzę w nogach i zacząłem do niego podchodzić, on zaczął znikać. Z każdą sekundą był coraz mniej widoczny. Aż w końcu całkiem zniknął.
Osunąłem się na ziemię i spojrzałem w niebo. Radość mieszała się z nieopisanym smutkiem i żalem. Widziałem go, widziałem mojego brata! To nie był sen. Moja wiara w to, że on zawsze jest ze mną umocniła się. Już nigdy nie zwątpiłem.

~*~

Pochowali mnie obok niego. Freddie, już do ciebie idę. Tak dawno się nie widzieliśmy. Moje dzieci i żona płaczą, ale wiedzą, że będzie mi dobrze. Chciałbym ich jakoś pocieszyć. Może uda im się nie pogrążyć w takim smutku, jakiego sam doświadczyłem. Nikomu bym tego nie życzył. Mimo, że moje ciało przestało funkcjonować wciąż czuję bicie swojego serca. Nikt nie odbierze mi miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka