W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







Draco Malfoy i Hermiona Granger / Jamie

W Hogwarcie zima trwała chyba osiem miesięcy w roku, ale co roku w grudniu, kiedy wydawało się, że żaden uczeń nie zniesie już mrozu, pojawiała się oaza na zamarzniętej pustyni. Boże narodzenie. Nie wszyscy mieli jednak okazję cieszyć się chwilami spędzonymi z rodziną. Tacy uczniowie jak Hermiona Granger. Dlaczego? A dlatego, że bała się o swoich rodziców najbardziej na świecie. Nie chciała żeby coś im się stało, żeby cierpieli. Nie zniosłaby tego. Od kiedy Voldemort stał się jeszcze silniejszy nikt się nie cieszył, nikt się nie uśmiechał. Teraz każda minuta była walką o życie. Jedyne, co mogła zrobić to napisać do rodziców list z życzeniami. Usiadła w fotelu przy kominku. Pokój Wspólny był teraz cichy jak nigdy. Gryfonka nie narzekała z tego powodu. Wzięła do ręki pióro i nim się obejrzała zapisała całą stronę pergaminu. Przeczytała tekst jeszcze kilka razu i niechętnie wstała z wielkiego fotela.
Szła spokojnie korytarzem a po drodze do sowiarni nie spotkała nawet ducha. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie została w zamku całkiem sama. Minęło sporo czasu nim zdołała pokonać kilkadziesiąt oblodzonych schodków prowadzących do wysokiej wieży. Gdy przekroczyła próg minęła dłuższa chwila nim jej oczy przyzwyczaiły się do półmroku. Zauważyła kogoś przy jednym z okien. Dziwne, była pewna, że nikogo już dziś nie spotka. Dostrzegła blond czuprynę i od razu zrozumiała z kim ma do czynienia.

- Nie jedziesz na święta do domu? – spytała wypatrując jakiejś sowy, która jeszcze nie wybrała się na nocne polowanie. Chłopak wzdrygnął się nieznacznie i odwrócił w jej stronę. Dziękował Merlinowi, że Granger nie zauważyła jego zaczerwienionych, napuchniętych oczu. Całą siłą woli postarał się znów nie rozpłakać.

- Nie jadę – mruknął i ponownie się odwrócił. – A ty? – spytał jak gdyby nigdy nic, patrząc na wysokie korony drzew Zakazanego Lasu, na których koronach spoczywały grube warstwy białego puchu. Hermiona w końcu dostrzegła brązową płomykówkę i przywiązała jej list do nóżki. Podeszła do okna, w którym stał blondyn i wypuściła ptaka.

- Ja też nie jadę – odpowiedziała spokojnie.
Patrzyli w ciszy jak sowa oddala się coraz bardziej, stając się zaledwie małym punktem na tle ciemniejącego nieba rozświetlanego przez księżyc i pojedyncze płatki śniegu. Stali tak oczarowani tym cudownym przedstawieniem natury aż do dziewczyny naprawdę dotarło kto stoi obok niej. Właściwie zignorowała chęć przypominania i Ślizgonowi w jakiej dziwnej znaleźli się sytuacji. Może święta to dobry czas na pogodzenie się?

- Masz ochotę na kremowe piwo? – spytał Draco jakby czytał w myślach dziewczyny. Nie mogła w to uwierzyć. Czy właśnie została zaproszona przez swojego największego wroga na wspólne i MIŁE spędzenie czasu? Żeby przypadkiem nie nazwać tego randką.

- Chętnie – odpowiedziała Hermiona. Nie miała ochoty na infantylne sprzeczki, ale jeszcze bardziej nie chciała siedzieć sama w pustym dormitorium. Przypuszczała, że Draco ma dokładnie ten sam problem. Złapali swoje pełne błysku spojrzenia i skierowali się do wyjścia.
Szli pustymi korytarzami w całkowitej ciszy. Gryfonka dziwnie się czuła widząc Malfoy’a w mugolskim dresie i obcisłej białej koszulce uwydatniającej jego szczupłe acz umięśnione ciało, a nie w luźnej szacie. Przez chwilę naprawdę poważnie zastanawiała się ile razy w tygodniu ćwiczy żeby tak wyglądać. Zamiast tego uśmiechnęła się do siebie. Nie uszło to uwadze blondyna, który uniósł do góry jedną brew i spojrzał na zadowoloną dziewczynę. Nie zdążył spytać, z czego tak się cieszy, bo doszli na miejsce. Na siódmym piętrze panowała jeszcze bardziej nieprzenikniona cisza niż w innych częściach zamku. Hermiona już zamknęła oczy i zaczęła wyobrażać sobie wygląd pomieszczenia, gdy poczuła dłoń blondyna na swoim ramieniu.

- Pozwolisz? – zarumieniona kiwnęła głową i nieco się odsunęła. Chłopak szybko przymknął oczy i pomyślał o wystroju. Chwilę później pojawiły się przed nimi wielkie mosiężne drzwi ze zdobioną klamką. Chłopak pociągnął za nią i przepuścił Hermionę w drzwiach. Jej oczom ukazało się przytulne pomieszczenie przypominające apartament. W kominku pod ścianą buchał wesoło ogień a na środku na puchatym dywanie stała wielka sofa w kremowym kolorze. Między kominkiem i kanapą stał stolik załadowany kremowym piwem, miodem pitnym i najróżniejszymi słodyczami. Niedaleko stała wysoka, udekorowana czerwono-złotymi bombkami choinka, której zapach unosił się w całym pomieszczeniu. Hermiona z szeroko otwartymi oczami i ustami weszła do środka. Nigdy nie widziała tak pięknie udekorowanego pokoju a tym bardziej nigdy nie przypuszczała, że Malfoy jest w stanie coś takiego wymyślić. Nim się obejrzała Ślizgon złapał ją w tali i przerzucił sobie przez ramię.
- Jeżeli będziesz podziwiać widok całą noc to nie zdążymy się napić, Granger – powiedział wesoło i posadził ją delikatnie na kanapie, zgarnął ze stołu butelkę kremowego piwa, otworzył ją i podał dziewczynie. Teraz patrzyła na niego jak urzeczona. Nie mogła się nadziwić, że człowiek jest w stanie pokazać światu całkowicie przeciwstawne natury. Malfoy najwyraźniej w bardzo świątecznym nastroju, uśmiechnął się do niej zadziornie, otworzył kolejne kremowe piwo i usiadł obok. Właściwie obydwoje czuli się wspaniale. Mimo, że panowała cisza, nie była ona niezręczna.

- Dlaczego zostałeś w szkole? – spytała w końcu Gryfonka wyrywając mężczyznę z głębokiego zamyślenia.

- Mam tu coś do zrobienia – odpowiedział wymijająco i spojrzał jej w oczy. Były takie inteligentne i ciepłe. Potrząsnął głową starając się opanować łzy. Za każdym razem, gdy myślał o swoim zadaniu było mu niedobrze a zawroty głowy z powodu niedożywienia wcale mu nie pomagały.

- W tym stanie będziesz skuteczny najwyżej w kopaniu własnego grobu – powiedziała poważnie Hermiona. Nie uszło jej uwadze, że Malfoy wygląda jak swój cień, o nie. Schudł, policzki się zapadły a cienie pod oczami tylko uwydatniały zmęczenie. Tylko czasami widywała go w Wielkiej Sali podczas posiłków. Mimo swojej białej jak prószący śnieg skóry wciąż wyglądał idealnie. Na słowa dziewczyny Draco tylko parsknął śmiechem. Granger nawet nie miała pojęcia jak wiele racji jest w jej słowach. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i wstała. Przechadzała się po pokoju aż w końcu dotarła do wysokiej choinki. Westchnęła tęsknie obserwując mieniące się złotymi refleksami w blasku ognia z kominka szklane bombki. To było takie piękne. Nie mogła zaprzeczyć, że uwielbiała święta. Co roku przy ubieraniu drzewka z rodzicami miała niemałą zabawę. Nieważne ile będzie miała lat – to będzie zawsze tak samo ekscytujące zajęcie. W pewnym momencie na czubku zauważyła przekrzywioną gwiazdę. Draco, który wcześniej obserwował Gryfonkę, wstał i również podszedł do choinki. Patrzyli przez jakiś czas aż Hermiona wpadła na genialny pomysł. Nim zdążyła o nim powiedzieć blondyn tylko uśmiechnął się wyzywająco i bez słowa wziął ją na barana. Krzyknęła, bo była pewna, że jest dla niego za ciężka, ale Ślizgon najwyraźniej tylko sprawiał wrażenie delikatnego. Odetchnęła głęboko i sięgnęła ręką do gwiazdy betlejemskiej. Tak, teraz wszystko było idealne.

- Chyba już – rzuciła wesoło a Malfoy powoli ją opuścił. Gdy znalazła się na ziemi wciąż trzymał ręce na jej talii i obserwował jej reakcję. Nie protestowała. Sama zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się w niego wtuliła. Oboje tego potrzebowali. Ciepła drugiej osoby.

- Wesołych Świąt, Malfoy – szepnęła mu do ucha Hermiona.

- Wesołych Świąt, Granger – odpowiedział i pocałował ją w czoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka