W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







Harry Potter i Luna Lovegood / Jamie

-Prędziutko to załatwimy. Bombarda Maxima – Umbrige wycelowała różdżką w ścianę, za którą wszyscy stali. Właściwie prawie wszyscy. Brakowało jednej osoby. Brakowało Cho. Gdy tylko opadł pył Harry zauważył jak Malfoy trzyma ją mocno za szatę, uniemożliwiając ucieczkę. Zresztą… Nie wyglądała jakby chciała uciec.

Odbywając karę z resztą członków ich tajnej grupy czuł rozgoryczenie i rozczarowanie. Myślał, że coś dla niej znaczy, że ona znaczy coś dla niego. Pomylił się. I to nie pierwszy raz. Słyszał jęki bólu swoich przyjaciół, którzy własną krwią musieli zapłacić za własne „przewinienia”. Gdy wreszcie wyszli zauważył ją. Zdziwił się, ale nie czuł już złości, a coś w rodzaju smutku. Minął ją bez słowa i skierował się na siódme piętro. Po kilku minutach stał przed pustą ścianą, po której wcale nie było widać, że jeszcze wczoraj była tylko kupą gruzu. Przymknął oczy i zaczął formułować prośbę, gdy usłyszał rozmarzony głos, który poznałby nawet na końcu świata.

- Harry? – spytała Luna podchodząc do niego. Na jej bladej twarzy zauważył otarcie a do tego dolna warga dziewczyny była rozcięta. Ścisnął mu się żołądek. Domyślał się kto mógł być za to odpowiedzialny, ale całą siłą woli postanowił nie rozstrzygać tego od razu tylko najpierw porozmawiać z Krukonką.

- Co się stało? – przyjrzał się jej uważnie a dziewczyna posmutniała jeszcze bardziej i pokręciła głową.

- Nic takiego – odpowiedziała cicho i opuściła wzrok. Harry nie mógł na to patrzeć. Tak bardzo chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak. Sam nie miał już siły na życie ani ratowanie świata.

- Luna – szepnął i uniósł jej brodę lekko do góry. – Błagam cię, nie bądź smutna. Masz najpiękniejszy uśmiech na świecie – zawahał się – on naprawdę dodaje mi sił.

Nie wiedział jak ani kiedy ta myśl uformowała się w jego głowie a tym bardziej, kiedy znalazła ujście w realnym świecie. Dziewczyna otarła łzę i uśmiechnęła się delikatnie. Wybraniec chwycił przyjaciółkę za rękę i poprowadził ją na błonia. Dopiero teraz zrozumiał jak sam bardzo potrzebował świeżego powietrza. Pod palcami czuł gojącą się ranę dziewczyny po magicznym piórze Umbrige. Właściwie dopiero teraz mógł powiedzieć, że czuje się dobrze. Obecność drobnej blondynki działała na niego co najmniej kojąco. Nie był w stanie znaleźć choć jednej wady u tej dziewczyny. Piękna, inteligentna, zabawna a do tego była niezwykle utalentowaną czarownicą. Wiedział dobrze, że jej matka zginęła, gdy Luna była mała, ale radziła sobie z tym zaskakująco dobrze. Musiał przyznać chociaż przed sobą, że ją podziwiał. W końcu usiedli na zielonej trawie i przez jakiś czas wpatrywali się w góry wyrastające gdzieś daleko przed nimi.

- Kochasz Cho? – spytała nagle Krukonka wyrywając Harry’ego z zamyślenia. Na myśl o czarnowłosej piękności poczuł rozgoryczenie. Pokiwał głową na boki.

- Nie, nie kocham jej – mruknął i popatrzył dziewczynie w oczy. Zdążył zauważyć, że Luna nieznacznie zacisnęła wargi. – A powiesz mi co się stało? – spytał chcąc rozpaczliwie zmienić temat ich rozmowy. Poza tym wciąż nurtowało go to pytanie. Krukonka schowała głowę między kolanami i zaczęła cicho szlochać. Nie myśląc wiele objął ją ramieniem i przytulił do siebie. Nie zamierzał tego puścić płazem temu kretynowi, który jej to zrobił. Litości. Co Luna mogła zrobić jemu?

- On powiedział – zaszlochała. – Powiedział, że jestem nikim, że nikt mnie nie potrzebuje – zamilkła na chwilę jakby poważnie zastanawiała się czy może o tym opowiedzieć. – Zaczął się do mnie dobierać – spojrzała nieprzytomnie przed siebie. – Któryś z nich złapał mnie za ręce – pociągnęła nosem gładząc delikatnie ciągle bolące nadgarstki. – W którymś momencie włożył mi ręce pod bluzkę – znów ucichła dając Harry’emu okazję na przetworzenie choć części tych informacji. – Wyrywałam się aż w końcu mi się udało, więc go uderzyłam. To chyba nie było za mądre. Znowu chwycił mnie jego kolega a on mi oddał. Uderzył mnie w brzuch, potem w twarz – jej głos drżał. – Nie wiem co było potem. Pamiętam tylko, że upadłam na podłogę a on krzyczał, że każda jest ode mnie lepsza – szepnęła, ukryła twarz w dłoniach i całkiem zalała się łzami.

Harry nie był w stanie niczego powiedzieć a tym bardziej zrobić. Nie miał pojęcia jak może jej pomóc. Ale wciąż nie wiedział jednej rzeczy.
- Luna, ale powiedz kto. Kto ci to zrobił? – wykrztusił, choć przypuszczał kto może być za to odpowiedzialny.

- Malfoy – szepnęła potwierdzając tym obawy Gryfona, który wyciągnął różdżkę i gwałtownie wstał. Nim zdążył odejść dziewczyna złapała go za rękę i sama wstała. Jej skóra była blada jak pergamin a drobne dłonie wciąż się trzęsły.

- Harry, nie zostawiaj mnie, proszę. – szepnęła łamiącym się głosem i wpadła mu w ramiona. Sam wtulił się w jej miękkie, pachnące włosy, przymknął oczy i gładził ją po plecach powtarzając, że wszystko będzie dobrze. W pewnym momencie oderwała się od niego gwałtownie a kolana się pod nią ugięły. Gryfon domyślił się kogo zobaczyła, więc szybko odwrócił się z różdżką wycelowaną w blondyna. Draco Malfoy najwyraźniej nie przejmował się złością, jaka teraz buzowała w wybrańcu. Patrzył wyzywająco na dziewczynę, którą niedawno tak skrzywdził a z jego ust nie schodził firmowy, ironiczny uśmieszek. W końcu się zatrzymał.

- I co, teraz jesteś dziwką Potter’a? – spytał a Harry ruszył przed siebie. Znów jednak zatrzymała go Luna. Nie było po niej widać, że płakała. Po prostu podeszła do Ślizgona i z całej siły trzasnęła go w twarz. Malfoy spojrzał na nią zdezorientowany, jednak po chwili zdziwienie zamieniło się we wściekłość. Tym razem to Harry był szybszy. Nim blondyn wyciągnął różdżkę, padł na ziemię jak rażony prądem. Drętwota, którą rzucił na niego Gryfon była stosunkowo silna, ale miał gdzieś czy ten dupek się podniesie czy nie. Podszedł szybko do Luny, która patrzyła na Ślizgona bez żadnego wyrazu. Nie było w niej złości, smutku czy radości. Harry miał wrażenie, że też dobrze wiedziała, że Malfoy na to zasłużył. Odprowadził ją daleko od bezwładnego ciała blondyna i mocno przytulił. Gdy nareszcie się od siebie odsunęli, chłopak uśmiechnął się do niej zadziornie.

- Niezłe uderzenie – mruknął i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka