W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







Draco Malfoy i Hermiona Granger / Jamie

Kolejny nudny dzień. – Pomyślała Hermiona wracając z biblioteki. – Czy mi się kiedyś przydarzy coś ciekawego? – Piątkowe popołudnie było najmniej lubianą przez Hermionę porą. Nikt wtedy nie myślał o nauce (z drugiej strony miała bibliotekę tylko dla siebie), bo wszyscy chodzili na imprezy, randki i robili różne inne głupoty, które przyszły im do głowy. Gryfonka wzdrygnęła się z niesmakiem i przyspieszyła kroku, by po chwili gwałtownie się zatrzymać. Usłyszała szybkie kroki, zupełnie jakby ktoś biegł. Zdążyła się schować za wielką zbroją rycerską, gdy na korytarz wbiegł roztrzęsiony Malfoy. Hermiona nie mogła się na niego napatrzeć. Nigdy nie umiała go sobie wyobrazić w takim stanie a tym bardziej nie śmiała twierdzić, że będzie miała okazje to zobaczyć. Ślizgon skierował się do głównego wyjścia a dziewczyna chwilę później odesłała zaklęciem torbę z książkami i ruszyła za nim. Już z daleka było widać, jaki jest niespokojny. Szedł tak, że można by się było zastanawiać czy jest pijany. Hermiona zachowywała bezpieczną odległość, ale z każdym krokiem ogarniał ją większy niepokój, ponieważ znajdowali się coraz bliżej Zakazanego Lasu. Malfoy nie zwalniał jednak kroku i szybko wszedł w ciemną gęstwinę a Hermiona niewiele myśląc zrobiła to samo. Musiała być ostrożniejsza i bardziej przybliżyć się do blondyna by go nie zgubić. Po jakimś czasie przedzierania się między gałęziami Draco się zatrzymał. Zaczął głębiej oddychać, tak jakby starał się uspokoić. Gdy jego twarz przestała nareszcie wyrażać jakiekolwiek emocje wyszedł na polanę pośrodku Zakazanego Lasu. Gryfonka po znalezieniu sobie bezpiecznej kryjówki obserwowała grupę ludzi, którzy ustawili się w koło. Od razu rozpoznała matkę Dracona i oczywiście jego ciotkę, Bellatrix. Stali tak przez kilka chwil aż niebo pociemniało i pojawił się sam Lord Voldemort. Hermiona wzdrygnęła się i poczuła chęć ucieczki. Niestety – ciekawość była silniejsza. Cała ceremonia nie trwała długo, jednak było to niesamowite widowisko. O ile można tak nazwać wstępowanie szesnastolatka w grono Śmierciożerców. Kilkanaście minut później było już po wszystkim. Prawie. Śmierciożercy zniknęli a Draco ciągle leżał na trawie wijąc się z bólu. Przedramię musiało go okropnie boleć, ale po jakimś czasie podniósł się z trudnością i zataczając jeszcze bardziej niż wcześniej ruszył z powrotem do zamku. Hermionie zrobiło się go wyjątkowo żal, gdy patrzyła jak co chwilę potyka się i przewraca a po drodze ociera z twarzy krew i łzy. Zaabsorbowana myśleniem, dlaczego Voldemort chce mieć w swoich szeregach kogoś tak młodego i niedoświadczonego wyszła z lasu zaraz za Malfoy’em, który odwrócił się gwałtownie celując w nią różdżką.

- Zwariowałaś Granger?! – wykrzyknął zużywając resztę sił. – Masz pojęcie, co by się stało gdyby On cię zobaczył?! – wyraz twarzy mężczyzny diametralnie się zmienił. Usta, które jeszcze kilka chwil temu były wykrzywione w wyrazie niezadowolenia, teraz dopełniały całej ironii bijącej z jego osoby. Hermiona po prostu stała i go słuchała a kiedy zaczął do niej powoli podchodzić zaczęła czuć prawdziwy strach. Nie była w stanie się ruszyć, paraliżował ją sam wzrok blondyna. Te zimne, puste oczy.

- Jeśli nie będziesz grzeczna, postaram się żeby spotkała cię stosowna kara za podglądanie. – szepnął Gryfonce prosto do ucha a ona poczuła jak jego różdżka przesuwa się po jej brzuchu. – Nie radziłbym ci nikomu o tym mówić, bo najpierw sam się z tobą rozprawię a później zrobi to Czarny Pan. A uwierz mi, - kontynuował a po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy – to nic przyjemnego. Jeżeli dobrze się przyglądałaś to na pewno zauważyłaś, że bolało. A skoro mnie bolało to znaczy, że ciebie by zabiło. Przemyśl to sobie i zdecyduj się po czyjej jesteś stronie. – skończył nieco dobitniej i zaczął odchodzić a Hermiona w przypływie odwagi wykrzyknęła

- Na pewno nie po twojej!

- Doprawdy? – Ślizgon uśmiechając się ironicznie znów wycelował w nią różdżkę i rzucił zaklęcie. - Imperio! – Hermiona w ostatniej chwili uchyliła się przed niebieskim promieniem i padła na trawę. Malfoy schował różdżkę, włożył ręce do kieszeni spodni i podszedł do leżącej na ziemi Gryfonki. Kucnął i chwycił ją brutalnie za włosy przybliżając jej twarz do swojej.

- Albo będziesz robić, co każę i zapomnisz o tym, co dziś widziałaś albo naprawdę przestanę być miły. – mruknął a po chwili leżał wyciągnięty na trawie po tym jak Hermiona uderzyła go w twarz zaciśniętą pięścią. Nie była sobą. Przez ułamek sekundy czuła dumę, która w takim samym odstępie czasu zamieniła się w nieopisany strach.

Uderzyłam Malfoy’a. Merlinie, przecież on mnie teraz zabije. Co mam zrobić? Uciekaj Hermiona, no już! Dlaczego nie mogę się ruszyć? Dalej do cholery! Rusz się!

Nie zdążyła. Teraz to ona znów leżała na ziemi z różdżką przyciśniętą do gardła.

- Chyba bardzo ci zależało na tym żeby pozbawić mnie reszty sił, co Granger? Muszę cię zmartwić. Mam jeszcze spory zapas a na pewno wystarczająco dużo żeby nauczyć cię dotrzymywania obietnic. – mówił a na jego policzku już zaczął pojawiać się duży siniak.
- Niczego ci nie obiecałam. Złaź ze mnie. – Rzucała się, ale nic to nie dawało. – Nie możesz mi nic zrobić!
- Nie mogę? – zaśmiał się perfidnie – Mogę zabić twoich rodziców, przyjaciół i przede wszystkim ciebie. A ty mi mówisz, że nie mogę ci nic zrobić? – jego oczy płonęły. W końcu się podniósł i po raz kolejny rzucił zaklęcie niewybaczalne.
- Crucio. – szepnął i bez cienia współczucia obserwował cierpiącą Hermionę. Dziewczyna wiła się z bólu u jego stóp aż chłopak bez słowa opuścił różdżkę i odszedł zostawiając wykończoną Gryfonkę.
~*~
Tydzień później dziewczyna wciąż leżała w skrzydle szpitalnym. Od czasu, kiedy znalazł ją Hagrid nie powiedziała ani słowa. Gdy przychodzili do niej przyjaciele patrzyła nieprzytomnie przed siebie. Nie jadła, nie piła, nie spała. Jedyne, co mogła robić to myśleć. Po tych kilku okropnych dniach wyglądała jak własny cień.
W nocy Hermiona leżała bez ruchu wpatrując się w sufit aż usłyszała czyjeś kroki. Jej serce prawie połamało żebra, gdy zobaczyła, kto zmierza w jej stronę. Momentalnie z jej płuc uleciało całe powietrze, dławiła się jego obecnością. Łzy spływały po jej zapadniętych policzkach, ale znów nie była w stanie się ruszyć. Patrzyła jak Ślizgon siada niepewnie na skraju jej łóżka i ukrywa twarz w dłoniach. Po chwili uniósł na nią oczy, które tak bardzo różniły się od tych, którymi patrzył na nią jeszcze kilka dni temu. Nie wytrzymała i odwróciła głowę.
- Granger. – Szepnął łamiącym się głosem. – Wszystko ci wytłumaczę, tylko błagam, wysłuchaj mnie. – Dziewczyna z ogromnym trudem i wysiłkiem znów spojrzała na załamanego blondyna. Z jego twarzy wciąż nie zniknął siniak po jej mocnym uderzeniu. – Musiałem cię tak potraktować, bo byliśmy obserwowani. Gdybym cię po prostu zostawił to On by się dowiedział i zabił ciebie, twoją rodzinę, moją rodzinę no i mnie. Wiem, że cię skrzywdziłem. – chwycił ją za rękę. Pozwoliła mu na to. – Tak bardzo cię przepraszam. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Chciałem do ciebie przyjść wcześniej, ale dopiero mnie wypuścili. – jego oczy się zaszkliły. – Torturowali mnie przez pięć dni, bo cię nie zabiłem. Nie mogłem cię zabić. Nie mogłem. – szepnął i wtulił się w Hermionę, która jak w transie zaczęła gładzić go po włosach i kołysać się jakby chciała pomóc Ślizgonowi w zaśnięciu.
- Wybaczam ci, Draco. – szepnęła, a on spojrzał jej w oczy ostatni raz i namiętne pocałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka