W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

wtorek, 19 sierpnia 2014







Ginny Weasley i Draco Malfoy. / Jamie/

Dziś wielki dzień – pomyślała Ginny Weasley wstając szybko z łóżka. Przepełniała ją niesamowita energia. W przeciwieństwie do Rona uwielbiała tą presję. Już za kilka godzin odbędzie się najważniejszy mecz Quidditcha w tym roku! To od niego będzie zależało czy Puchar Domów otrzyma Slytherin czy Gryffindor. Zabrała wszystkie potrzebne kosmetyki, ubrania i ruszyła cicho do łazienki, starając się nie obudzić koleżanek. Nie pierwszy raz grała na pozycji szukającego, ale za każdym razem czuła ten dreszcz. Uwielbiała latać na miotle. Kochała, gdy wiatr rozwiewał jej włosy, słońce parzyło plecy i kiedy zostawiała na dole wszystko, co ją męczy. W końcu patrząc z góry wokoło świat wydaje się lepszy, prawda? Nim się obejrzała wchodziła do Wielkiej Sali. Wszyscy obecni uczniowie byli zaspani i zmęczeni. Westchnęła i zasiadła na swoim miejscu.
- Co z wami ludzie? Przecież po meczu jest nawet wycieczka do Hogsmeade! – po jej słowach większość ludzi pochłaniających swoje posiłki się ożywiła. Po chwili trąciła łokciem wyraźnie zamyślonego Wybrańca.
- Co się dzieje Harry? Przecież wiesz, że wygramy. Nad czym jeszcze myślisz? – chłopak spojrzał nieprzytomnie na młodszą Gryfonkę i uśmiechnął się do niej. Była taka piękna i naturalna. Otrząsnął się i wstał od stołu.
- No dobrze, chodźmy się przygotować. – rzucił już uśmiechnięty a reszta drużyny ochoczo się poderwała i na czele z Ginny i Złotym Chłopcem ruszyli do szatni.
~*~
Przebrani i pełni woli walki wyszli na boisko. Po drugiej stronie dostrzegli wyjątkowo zbyt pewnych siebie Ślizgonów. Kapitanowie Gryffinforu i Slyterinu uścisnęli sobie dłonie i po chwili zawodnicy oderwali się od ziemi i polecieli na swoje pozycje.
Mecz zaczął się triumfem Domu Węża, ale nie pozbawił Gryfonów wiary. Szybko odrobili stratę i zdobywali coraz więcej punktów. Ginny starała się uważać na szukającego przeciwników, którym był Draco Malfoy. A to ci dopiero. Dobrze wiedziała, że chłopak jest w stanie zagrać nieczysto byle tylko wygrać. W końcu to Ślizgon. Westchnęła i spojrzała na tablicę z punktami. Remis. 60 : 60.
Dryfowała w powietrzu przez kolejne minuty nie mogąc pozbyć się wrażenia, że jest obserwowana. Oczywiście, że cała szkoła oglądała mecz i na pewno uczniowie patrzyli również na nią, ale to nie to. Obróciła głowę i spojrzała prosto w te stalowe oczy. Wystraszyła się nie na żarty. Kiedy ten dupek tu podleciał?
- Malfoy, kretynie! Musisz się skradać nawet w powietrzu?! – wykrzyknęła starając się odzyskać zimną krew. W tej chwili znajdowali się na takiej wysokości, że bez lornetki trudno było cokolwiek zobaczyć.
- Czyżbym cię wystraszył, dziecinko? Dziwne, że nie boisz się latać na takiej wysokości. – Ginny miała szczerą ochotę zetrzeć mu z twarzy ten głupi, ironiczny uśmieszek, ale niedaleko zobaczyła złoty błysk. Zamarła. Malfoy ma lepszą miotłę, na pewno ją dogoni.
Co robić?
Uśmiechnęła się do niego zadziornie, kątem oka obserwując złoty znicz.
- Wiesz, masz rację Draco. Chyba zrezygnuję po dzisiejszym meczu. Nie mam z tobą szans. – mówiła jakby była jego największą fanką, ale blondyn nie był taki głupi jak się spodziewała. Zmarszczył brwi i uważnie jej się przyglądał.
- Co knujesz, Weasley? – spytał a ona zbliżyła się jeszcze bardziej i położyła rękę na trzonku jego miotły.
- Zastanów się ile kremowych piw kupisz mi w Hogsmeade po tym meczu. – odleciała powoli zostawiając całkiem zdezorientowanego blondyna. Patrzył jeszcze chwilę przed siebie próbując zrozumieć sens tych słów aż usłyszał świst i zobaczył dziewczynę mknącą za złotym zniczem. Przeklął się w myślach i ruszył za nią. Ślizgon za każdym razem był zaskoczony, gdy oglądał jak ta dziewczyna potrafi latać. A robiła to lepiej niż większość jego drużyny. A do tego jest taka piękna– pomyślał i od razu naszła go ochota, żeby przyłożyć sobie w głowę czymś ciężkim.
Po chwili dostrzegł, że Gryfonka sięga po złoty znicz. Nie ma wyjścia, trzeba się będzie z nią pobawić bez zasad. Najpierw podleciał wyjątkowo blisko, ale dziewczyna się nie zraziła i nie wystraszyła.
Czy ona musi ciągle pokazywać tą cholerną, gryffońską odwagę?
Pchnął ją ramieniem, ale nie zrobiła tego, co większość dziewczyn w tej sytuacji. Ani nie umarła z radości, że dotknął ją najprzystojniejszy mężczyzna w szkole ani nie uciekła z piskiem. Oddała mu i to porządnie. Prawie spadł z miotły. Usta wykrzywiły mu się w kpiącym uśmiechu.
Żadna Gryfonka nie będzie mnie spychać z miotły.
Ginny walczyła z coraz gorszą pogodą a do tego ten pieprzony Ślizgon chce ją zepchnąć z miotły. Trzymała mocno trzonek swojej miotły, ale strugi deszczu, który zaczął przed chwilą padać wcale jej nie pomagały. Słyszała jak przez mgłę wszystkie okrzyki uczniów, którzy uważnie obserwowali tą akcję. Teraz widziała już tylko tą małą, złotą kulkę. Musnęła ją palcami, gdy miotła zaczęła zwalniać.
Co się do cholery dzieje?!
Zaczęła spadać. Zdążyła dostrzec tylko blask złotego znicza i przerażoną twarz blondyna. Po chwili uderzyła mocno o ziemię. Wszystko rozpłynęło się w ciemności.
~*~
Ślizgoni siedzieli w Trzech Miotłach i sączyli swoje trunki. Wygrali mecz! Zdobędą Puchar Domów! Jednak dla jednej osoby przy stole wszystko zdawało się takie odległe. Deszcz ciągle zacinał o Draco patrzył w okno i myślał o tej rudowłosej Gryfonce.
~*~
Cała drużyna Gryffindoru zgromadziła się wokół łóżka, na którym leżała teraz ich szukająca. Była blada i umazana błotem. Długie włosy rozsypały się na poduszce tworząc coś w rodzaju aureoli. Wyglądała tak spokojnie, tak pięknie.
- Czy ktoś wie co się właściwie stało? – spytał jeden z bliźniaków.
- Miotła Ginny przestała działać. Chyba ze starości. – mruknął Harry przyglądając się spokojnej twarzy przyjaciółki.
- Uratował ją Malfoy, prawda? – spytała Katie Bell a wszyscy niechętnie kiwnęli głowami. - Gdyby nie on już by nie żyła. – rzuciła a po chwili w progu pojawiła się pani Pomfrey i wyrzuciła całą drużynę ze skrzydła szpitalnego.
~*~
Chłopak szedł powoli ścieżką prowadzącą do zamku. Już wiedział, co będzie robić w nocy.
Siedział na łóżku i patrzył na zegar. Za pięć druga. Pomfrey na pewno już śpi. Wyszedł ze swojego apartamentu, przeszedł przez pusty pokój wspólny i skierował się do skrzydła szpitalnego. Przemierzał puste korytarze zastanawiając się, co właściwie powie Gryfonce. No właśnie, co jej powie? Szlag. Tylko spokojnie.
Już w progu zobaczył jej ognistorude włosy. Leżała na ostatnim łóżku, pod ścianą. Zbliżył się powoli i cicho. Nie wiedział, co myśleć. Po prostu patrzył na jej piękną twarz oświetloną jedynie księżycowym blaskiem, wpadającym przez wielkie, gotyckie okna. Niepewnie przysiadł na skraju łóżka i nabrał powietrza.
- Weasley, pewnie mnie nie słyszysz, ale muszę przyznać, że grasz w Quidditcha lepiej niż ja. – czy mu się zdawało czy Ginny się uśmiechnęła? Nie, to już omamy, pomyślał i odwrócił wzrok, ale nie zaprzestał prowadzenia monologu.
- Nigdy nie uważałem cię za godnego przeciwnika, ale zmieniłem zdanie. Może to dlatego, że jesteś siostrą Wiewióra? – zaśmiał się cicho i westchnął. – Zastanawiam się czy masz jakieś wady. Ach, jeszcze jedno. Mam dla ciebie kilka kremowych piw. Jak się obudzisz bardzo chętnie się z tobą napiję. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie masz mocniejszej głowy ode mnie. – nie miał pojęcia, co nim kierowało, ale pochylił się i pocałował dziewczynę w czoło.
Zamierzał odchodzić, gdy poczuł szczupłą dłoń na swoim nadgarstku. Uśmiechnął się w duchu i odwrócił do swojej przeciwniczki.
- Przekonałem cię tym piwem, co? – mruknął i znów usiadł na łóżku. Ginny tylko się uśmiechnęła i ścisnęła mocniej jego rękę.
- Dziękuję. – szepnęła.
- Nie. To ja ci dziękuję. – odpowiedział i namiętnie ją pocałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka