W ramach wyjaśnień.

Na tym blogu zamieszczam swoje one-shoty, które są zamawiane na Facebookowej stronie Opowiadania o HP.

Dlaczego?

Jeżeli nie masz facebooka lub po prostu chcesz zachować dyskrecję możesz tutaj zaglądać i nawet zamawiać u mnie one-shoty właśnie tu.

piątek, 22 sierpnia 2014








Historia Jęczącej Marty / Jamie/

Ciemnowłosa dziewczyna samotnie przemierzała korytarze Hogwartu. Co chwilę w jej oczach ukrytych za grubymi szkłami stawały łzy. Wszyscy się z niej nabijali. Ale dlaczego? Dlaczego nie miała przyjaciół? Jedyne, czym się interesowała od dłuższego czasu to śmierć. Bolało ją życie. W ciągu swojej piętnastoletniej egzystencji nie zrobiła nic pożytecznego. A przede wszystkim nie przydarzyło jej się nic dobrego. Gorzkie łzy codziennie spływały po jej policzkach, żłobiąc tory na jej młodej, ale wyjątkowo smutnej twarzy.
~*~
Pewnego pochmurnego dnia siedziała na błoniach. Uwielbiała być sama, gdy dookoła niej nie było żadnej żywej duszy. Nucąc pod nosem smutną melodię wpatrywała się w majaczące pod wodą niewyraźne sylwetki. Może to trytony, a może macki wielkiej ośmiornicy.. Nieważne. Zaczęła znów wymyślać coraz to lepsze sposoby na pozbawienie się życia. Choć najlepszym i najmniej bolesnym wydawały się mugolskie pigułki nasenne. Wiedziała, że nikt nie będzie za nią tęsknić. Nawet jej wiecznie zapracowani rodzice. W końcu była tylko nic niewartą, denerwującą, jęczącą Martą. Znów się rozejrzała. Nikogo nie dostrzegła.
Ludzie wychodzą tylko wtedy, gdy zapowiada się ładna pogoda. A przecież bez deszczu nie byłoby całej tej roślinności, pod którą się ukrywają, kiedy słońce ich parzy… Żałosne. – pomyślała dziewczyna gdy pierwsze krople deszczu zaczęły padać na jej głowę. Krukonce wcale to nie przeszkadzało. Wciąż uparcie podziwiała roztaczający się przed nią krajobraz. Czasem marzyła o tym, aby być w centrum uwagi a czasem chciała już na zawsze zostać samotniczką i indywidualistką. Popadanie ze skrajności w skrajność z pewnością nie służyło ani Marcie ani jej potencjalnym znajomym.
Hmm, przecież najwięksi czarodzieje wszechczasów również byli indywidualistami i jak widać wyszło im to na dobre. Rozważania przerwał jej głęboki męski głos.
- Nie przeszkadza ci deszcz? – spytał Tom Riddle zasiadając obok niej. Marta poprawiła grube szkła zalegające na jej nosie starając się ułożyć jakąś sensowną odpowiedź.
- Nie przeszkadza. – zdołała wykrztusić odwracając wzrok. Nie miała pojęcia, dlaczego najbardziej pożądany mężczyzna w szkole zaczyna z nią rozmowę.
Może chce się ze mnie ponabijać? – myślała gorączkowo. – Nie, on nie należy do tego typu. Więc o co mu chodzi?
- Zastanawiasz się czemu z tobą rozmawiam, prawda? – spytał Ślizgon łapiąc jej spojrzenie i uśmiechając się szarmancko a Marta lekko się zarumieniła. Przez dłuższą chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. W ostateczności postawiła na prawdę. Bo co miała do stracenia? Reputację? Doprawdy zabawne.
- Tak, ciekawi mnie to. – mruknęła, ale tym razem nie odwróciła wzroku. W oczach tego mężczyzny było coś, co ją przyciągało.
- Cóż. - zaczął, dokładnie ważąc każde słowo. – Nie ukrywam, że mnie zainteresowałaś, Marto. – powiedział z najcudowniejszym uśmiechem, jaki dziewczyna kiedykolwiek widziała. Sama również się uśmiechnęła. Nawet nie pamiętała, kiedy ostatni raz to robiła, ale nie chciała dać po sobie poznać, że się denerwuje.
- A czym cię tak zaciekawiłam? – czuła, że powraca jej pewność siebie. Starszy uczeń pozostał natomiast niewzruszony.
- Dlaczego z nikim się nie przyjaźnisz, Marto? – odpowiedział pytaniem na pytanie a ona poczuła, że może powiedzieć Tomowi o wszystkim, co ją boli i dręczy.
Zabawne. Przecież wcale go nie znam. A czuję się jakby był moim przyjacielem od zawsze..
Nie miała pojęcia, czemu wywierał na nią tak silny wpływ. Mimo wszystko postanowiła się temu poddać. Opowiedziała z każdym szczegółem jak była wyśmiewana przez innych uczniów z powodu swoich dużych okularów. Ku jej zdziwieniu Tom ani razu nie przerwał ani nie odszedł. Po prostu trwał w tej samej pozycji od początku do końca. Niczym kamienny posąg. W końcu do Krukonki doszło, że Riddle, mimo swojej oczywistej i niespotykanej urody a także ponadprzeciętnej inteligencji również nie ma przyjaciół. Ignorował wszystkie zaloty pięknych dziewczyn oraz tych, którzy ciągle za nim chodzili. Z drugiej strony wystarczyło słowo z jego ust, aby zaczęli robić, co im kazał. Marta spytała dlaczego tak jest, ale mężczyzna ograniczył się jedynie do tajemniczego uśmiechu.
- Już późno. – powiedział spokojnie i wstał by po chwili wyciągnąć rękę do dziewczyny i pomóc jej w podniesieniu się. Płonęła pod jego dotykiem, wpatrywała się w tą twarz o ostrych rysach jak w obrazek. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęli zmierzać w stronę zamku. Gdy doszli do głównego wejścia mężczyzna odwrócił się do niej.
- Mam nadzieję, że nie zmarnowałem ci tego popołudnia. – rzucił a Krukonka znów się zaczerwieniła.
- Nigdy. Dla ciebie zawsze znajdę czas, Tom. – szepnęła i spojrzała mu prosto w oczy. Czy dostrzegła w nich czerwony błysk? Nie. Na pewno jej się przywidziało.
- Cóż, w takim razie wierzę, że będziesz miała ochotę się ze mną spotkać po raz kolejny. – rzucił zachęcająco i ukazał śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.
- Zawsze. – odpowiedziała szybko.
- Czy może być jutro w łazience na pierwszym piętrze? – Nie zastanawiała się, dlaczego chłopak chce się tam z nią spotkać. Był zbyt przekonujący.
- Oczywiście. – oddychała szybciej. – O której?
- O piętnastej. Do zobaczenia, Marto. – uścisnął delikatnie jej dłoń, doprowadzając tym dziewczynę do szaleństwa. I odszedł zostawiając Krukonkę, która nie wierzyła, że to jej się naprawdę przytrafiło.
~*~
Łazienka. Pierwsze piętro. Piętnasta. – powtarzała w myślach kilka słów kompletnie nie zwracając uwagi nabijających się z niej uczniów. Przed oczami miała tylko tą twarz a w uszach szumiał tylko jego głos. „zainteresowałaś mnie, Marto”.
Równo o piętnastej przekraczała próg łazienki. Czekała kilka długich minut aż usłyszała jakieś odgłosy. Szybko spojrzała na drzwi. Była pewna, że to Ślizgon. Nic. Przeniosła wzrok na umywalki. Nad jedną z nich zauważyła parę wielkich, ohydnych, żółtych oczu z prawie całkowicie zwężonymi źrenicami. Czuła jak traci dech i osuwa się na kamienną posadzkę.
Odeszła. Tak jak chciała. Spokojnie i bezboleśnie.
A Tom Riddle stworzył swojego pierwszego Horkruksa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

123 Lorem ipsum

Statystyka